Powieści grozy w polarnej scenerii: książki i adaptacje

25/03/2020
Biegun polarny to skrajnie niegościnne, nienadające się do życia miejsce. A przez to niezwykle klimatyczne tło dla opowieści grozy - zarówno tej nadnaturalnej, kosmicznej czy wreszcie zakorzenionej w ludzkiej naturze. Oto trzy fabuły, które zawierają te wątki.
Wszystkie mają albo niedługą będą miały adaptacje filmowe lub serialowe.             

 

Terror Dana Simmonsa

XIX wiek, wieczna noc i skute lodem Wyspy Archipelagu Arktycznego, pośród których uwięzione są dwa legendarne już statki – HMS Erebus i HMS Terror. Samograj dla opowieści grozy, do której autor wrzuca jeszcze mitologię Innuitów i kanibalizm.

Najlepsze przy tym, że pomimo rozmiarów jest to w gruncie rzeczy kameralna powieść. Simmons przez 700 stron składa te statki, buduje kajuty, górne i dolne pokłady, klei relacje pomiędzy marynarzami, a kiedy już czujesz się utulony przez monotonię (ale nie nudę!) opowieści – słychać krzyk przerażenia i na pokład wpada nadnaturalna groza, nie niwecząc przy tym swym pojawieniem się misternie konstruowanego klimatu.

Jest już drugie wydanie, z serialową okładką. Ale jeśli widziałeś Terror na ekranie, nie ma sprawy - rozbieżności są na tyle duże, że i tak warto sięgnąć po książkę.

 

Na wodach północy, Ian McGuire

Początek drugiej połowy XIX wieku, z Anglii na Morze Arktyczne wypływa statek wielorybniczy. Na wyprawę, z której – w założeniu właściciela kompanii wielorybniczej – ma już nie wrócić.

Na wodach Północy to naturalistyczna historia o zabijaniu zwierząt i ludzi, która jest tym boleśniejsza, że z zamysłem wydaje się być pozbawiona chęci szokowania. Fabuła, która dosyć szybko koncentruje się na walce dwóch antagonistów – lekarza okrętowego, który ucieka przed przeszłością oraz harpunnika, który mord traktuje jak rzemiosło - jest narzędziem do snucia ponurej przypowieści o naturze. Samo zimno i lód bardziej niż z opisów przyrody wyziera z charakterów ludzi, zaś bogato opisana śmierć, którą zadają sobie i ludzie i zwierzęta – w tym kilkustronicowe opisy polowań na wieloryby – ma nie tyle wstrząsnąć, co coś uzmysławiać. A sama ambra (wydzielina z przewodu pokarmowego kaszalota, wykorzystywana kiedyś m.in. przy produkcji perfum) staje się pewnym symbolem - za każdą z pięknych rzeczy stoi smród i śmierć.

Do książki McGuire’a, napisanej oszczędnym i świetnym – i oczywiście dosadnym i wulgarnym, jak sama historia – językiem nie warto podchodzić jak do kolejnego kryminału, czy katalogu wynaturzeń i okropności - tutaj czekałoby tylko rozczarowanie albo zniesmaczenie. Ale warto ją przeczytać jako opowieść o naturze i o ludziach, którzy są i zawsze byli częścią tej natury.

 

Coś, John W. Campbell

Dłuższa wersja opowiadania, które sfilmował John Carpenter. W skrócie: stacjonująca na Antarktydzie (co ciekawe, jest koniec 1939 roku) grupa badaczy odnajduje skuty lodem statek kosmiczny, a wewnątrz niego – zwłoki istoty. Nieświadomi niebezpieczeństwa postanawiają zabrać je do bazy.

Filmowa adaptacja The Thing czerpie z oryginału - nie ma dużych rozbieżności w fabule, cały czas wygrywany jest motyw niepewności i osaczenia. Czuć jednak, że samo  opowiadanie powstało w latach 50 XX wieku, a atmosferą bliżej mu do Zakazanej planety.

I może książka nie zostawia z tym uczuciem niepokoju, które towarzyszyło napisom końcowym filmowej adaptacji, ale warto dać jej szansę. Nawet po to, żeby przekonać się jak żywa i plastyczna jest ta historia – w gruncie rzeczy jedna z najlepszych w całym SF.

 

 

ŁK

Powrót